sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział XX / W zakątkach pamięci [7]


Shemar nigdy nie bał się ciemności. Śmiało mógł powiedzieć, że nie bał się niczego prócz demonów z opowieści jego plemienia, które ponoć wyjadały serca, odbierały ciała i zabierały ludzi w miejsce, gdzie nikt nigdy nie zazna ani odrobiny szczęścia.
Shemar kochał światło, bo czuł się w jego pobliżu bezpieczny, jednak nie przerażał go również jego brak. Ale te ciemności były nieprzeniknione, koszmarne i przepełnione niemym wrzaskiem setek dusz. I dlatego właśnie młody, ciemnoskóry wojownik drżał, chwytając z trudem resztki powietrza.
W myślach szeptał imiona wszystkich bogów, oddając się w ich opiekę. Przerażająca pustka ziała w jego sercu, a nieliczne miejsca, do których jeszcze nie dotarła, wypełniał przejmujący strach. Gdyby jeszcze wiedział, co się dzieje... Gdyby rozumiał wszystkie podstępy i knowania polityków, z którymi się zadawał.
Ale nie rozumiał. I miał wrażenie, że jeszcze chwila i jego umysł kompletnie się wyłączy, a on oszaleje. Całkowicie i nieodwracalnie.
- Panie młody, przed panem całe życie. Nie liczę już dni, ale jestem tu dłużej, wiele dłużej. W końcu uciekniemy, mówię panu. Taka przepowiednia była, jakaś moja kuzynka ją wypowiedziała, a to nie byle jaka kuzynka, bodajże dziewiętnasta w kolejce do tronu, rozumie pan – kobieta poważna – więc myślę, że nie mamy się czym martwić, panie. Ja wiem, czasem człek zwątpi, ale hart ducha musi być, oj musi. Jeszcze pokażemy tym, co nas tu wsadzili, i to tak, że pożałują. A wiesz pan, przynajmniej się doceniona czuję, ha! Skoro tu tkwię to znaczy, żem też nie jakaś siódma woda po kisielu, a najprawdziwsza, krzepka krew, krasnoludzka do tego, rozumiesz pan. Małe, ale twarde to jest, o tak. Nie, nie, ten pana wzrok mnie przeraża, a pan wierzy, że te oczy to jedyne, co tu widzę; to nie miał być rubaszny żart, skończyłam z nimi niedługo po tym, jak dał mi pan jasno do zrozumienia, że się panu nie podobają. Ja się nie narzucam, ależ skąd, gdzieżbym śmiała, ha...!
I tylko ten niski jak na kobietę – a do tego skrzekliwy – głos, podtrzymywał go na duchu. Choć trochę. Tłumił pragnienia śmierci i zemsty, rodząc czystsze, szlachetniejsze uczucia. Oddalał mrok. Pozwalał, by serce jeszcze chwilę biło równym, niezakłóconym rytmem.

*

- Więc powiadacie, że przegnała was tu wojna? – Głos księżniczki Andrei rozbrzmiał po raz kolejny we wnętrzu kolorowej karocy.
Było w niej ciepło. Może nie jakoś wyjątkowo, ale już odgrodzenie od mroźnego powietrza i przeszywającego wiatru było dla wędrowców czymś niewypowiedzialnie cudownym. Materiały oblekające siedziska, których barwy utrzymane były w intensywnych, tropikalnych kolorach, sprawiały wrażenie tak samo przyjaznych jak księżniczka. Cieszyły oczy i pozwalały  się odprężyć, zapomnieć o szarudze na zewnątrz.
Przynajmniej dwójce mężczyzn, bo Idalia siedziała koło księżniczki dziwnie naburmuszona, spoglądając na rozciągający się za oknem krajobraz. Otulający ją kocyk poruszał się za każdym razem, gdy podnosiła rękę, by wytrzeć zaczerwieniony nos. Dobry nastrój, z którym się obudziła, prysnął, choć teoretycznie powinien jedynie się poprawić.
Maria spoczywała na kolanach Reynevana i Jofre, jej ciało martwo podskakiwało na każdym wertepie. Ale oddychała, powoli odtajała, wiotkie dłonie odzyskiwały swój dawny, delikatnie brązowy kolor. Jedynie twarz, poorana ranami, prezentowała się w dalszym ciągu masakrycznie.
- Owszem. – Reynevan skinął posłusznie głową. – A wasza książęca mość nie obawia się podróżować bez większej eskorty?
- Bez eskorty? – zapytała przez śmiech. – Ależ ja mam swój orszak. Ochrona jest tak doskonale wyszkolona, bym jej nawet nie zauważała. To naprawdę mistrzowie w swym fachu.
- Pozostaje nam jedynie zazdrościć. Ostia niestety nie posiadała tak wyśmienitych wojowników.
- W gruncie rzeczy żadnych wojowników nie posiadała – wtrącił się Jofre.
- Co też panowie mówią? – zaciekawiła się czarnowłosa.
- Nasza armia była tak słaba, że nie odparłaby nawet ataku najbliższej wioski – objaśnił książę krótko i bez emocji.
- Nasza? – Księżniczka uniosła brwi.
- To znaczy...
- Podziwiam patriotyzm waszych stron – przerwała księciu, udając, że w ogóle nie usłyszała zająknięcia. – W Republice przyjęte jest, iż z państwem utożsamiać się może jedynie władca i jego rodzina, ewentualnie wyżsi rangą urzędnicy czy rycerze. Reszta, mówiąc o swojej ojczyźnie, używa raczej zwrotu moryata starna, wiecie: „moja ziemia” czy coś na ten kształt.
U nas też, miał powiedzieć Jofre, ale w porę ugryzł się w język i tylko potaknął uprzejmie, zmuszając usta do ułożenia się w uśmiech.
- Widzisz, pani, z pozoru tak podobne do siebie kraje mają zgoła odmienne obyczaje. – Reynevan posłał księżniczce przyjazny uśmiech.
- Ty również z Ostii pochodzisz? – zagadnęła go, pragnąc podtrzymać rozmowę.
- Owszem. – Skinął głową. – Co prawda gdy się urodziłem, moja rodzinna wioska nie była jeszcze pod panowaniem cesarstwa, jednak na dzień dzisiejszy... tak, pochodzę z Ostii – skrócił, nie mając ochoty się tłumaczyć.
- A ty, panienko? – zagadnęła milczącą dotąd Idalię. – Jak ci na imię? Opowiedz coś o sobie!
Poetka wyprostowała się ze skrywaną niechęcią, odrywając czoło od ściany powozu. Na jej twarzy zagościł wymuszony uśmiech.
- Jestem jedynie poetką, pani – rzekła prosto. – Na imię mi Idalia, pochodzę z Éan Dubh. To takie państwo na wschodzie.
- Wiem przecież – Czarnowłosa wyglądała na urażoną. – Republika żadnym zacofanym krajem, panienko, nie jest! Geografii się tam uczymy.
- Wiem – odparła, nie siląc się na żadne przeprosiny. Księżniczka uniosła brwi, a Reynevan i Jofre wymienili znaczące spojrzenia pod tytułem „Co z nią nie tak?”.
- Tośmy pogadały – westchnęła Andrea, śmiechem tuszując niezadowolenie.
- Przepraszamy bardzo za towarzyszkę – odezwał się Reynevan. – Niezmiernie się obawia obcych, niech wasza książęca mość zrozumie.
Idalia zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, tłumiąc parsknięcie. Książę zaś siedział z boku, obserwując wszystkich, i silił się na dobrą minę do złej gry, choć wyraźnie było mu to nie w smak. Nie lubił udawać, nie lubił kłamać, nie lubił uśmiechać się, gdy chciało mu się wrzeszczeć, i na odwrót: milczeć, gdy chciał się śmiać. Reynevan jakoś potrafił zachować klasę i powagę, w oczach czarnowłosej widać było zainteresowanie jego osobą. A on? Co miał zrobić? Opowiedzieć dowcip? Skończyłoby się to zdecydowanie gorzej niż zachowywanie stosownego milczenia.
- Niech się pan nie przejmuje, czasem za szorstkością kryje się czuła, zraniona duszyczka. Rozumiem doskonale – zapewniła. – Niebawem dotrzemy, moich medyków od razu zawezwę, niech tamtą ciemnowłosą panienkę opatrzą. Urocza dziewuszka by z niej była, a tak... cała twarz w ranach. Mogę jedynie zapytać, co kryje się pod chustką? – Wskazała palcem na opaskę zasłaniającą oko Marii.
- Cóż, w gruncie rzeczy to nic, pani. – Reynevan, machnąwszy niedbale ręką, odchrząknął. – Dziewczyna straciła oko.
Księżniczka skrzywiła się wyraźnie, powstrzymując pisk. Od tej pory nie pytała już o nic, zbladłszy nieznacznie.

*

Kiedy tylko drzwiczki powozu zostały uchylone przez gorliwych służących, cudowny zapach uderzył do nozdrzy przybyszy.
Wprost zwalał z nóg, oszołamiał, mącił umysł. Był jednocześnie cudownie słodki i rześki, intensywny, lecz co chwila zmieniający barwę i natężenie. Raz kojarzący się ze dojrzałymi gruszkami, cynamonem i jabłkami, zaraz potem z maciejką, bzem i jaśminem, ułamek sekundy później przechodzący w ton świeżych malin oraz jagód.
Idalia zakodowała to wszystko już przy pierwszym kroku, który postawiła na żwirowej ścieżce prowadzącej do rozległej posesji, w której centrum stał bielony dworek pokaźnych rozmiarów. Serce poetki mimowolnie zadrżało na widok ogrodu, którego piękno przewyższało nawet te, które niejednokrotnie widywała pod magnackimi posiadłościami w Éan Dubh. Usiłowała jeszcze zachować resztki sceptyczności, jednak... nie potrafiła.
Pokonała kilka metrów jak w transie, po czym zacisnęła dłoń na chropowatej powierzchni furtki, wdychając głęboko rześkie powietrze. Uderzyła ją różnorodność kolorów, od ciepłych złotych odcieni, po głęboką zieleń, fiolety i błękity. Powiodła wzrokiem po ścieżce, którą ktoś umiejętnie wytyczył pomiędzy połacią soczyście zielonej trawy, porośniętej kępkami niezapominajek i stokrotek, aż do sadu. Owocowe drzewa były rosłe, zadbane, jakby tylko czekały na śmiałka, który podejdzie i zerwie ich dorodne płody. Idalia próbowała zliczyć drzewka, ale nie zdołała – zresztą jej uwagę zajmowały teraz nieznajome gatunki roślin: dzikie, pnące się jakby bez niczyjej pomocy, a jednak w zadziwiający sposób ułożone i harmonijne.
Przy ścieżce rosły dorodne, kremowe juki, tuż obok nich można było dostrzec czerwieniejące się i intensywnie pachnące róże. Gdzieś dalej, już przy domu, wyrastały piękne i pełne gracji piwonie, fuksje, fioletowe krzaki lawendy i inne, nierozpoznawalne już dla przeciętnego obserwatora kwiaty. Pnącza  bluszczu i dzikiego wina zdawały się obejmować chłodne, białe i pełne uroku ściany dworku.
Poetka spojrzała znów w niebo, jasne i przejrzyste, na którym kształtowały się jedynie nieliczne białe i puchate chmurki. Zmarszczyła na chwilę czoło – dałaby sobie rękę uciąć, że do tej pory sklepienie bez ustanku miało smutny, bury kolor. Co więcej zaraz po wstaniu Idalia pomyślała sobie, że chyba nie unikną deszczu. A teraz? Kiedy pierwszy zachwyt ogrodem minął, pojawiły się wątpliwości. Ogromne. O ile wiecznie zielony ogród był możliwy przy ciągłej pomocy specjalnych środków produkowanych przez wykwalifikowanych ogrodników (na których osobę rangi Andrei było stać), o tyle zmiany pogody…?
Zachwyt zachwiał się na swojej pozycji, pozwalając uporczywym podejrzeniom wyjść na wierzch.
- Ha! Tamta jabłonka byłaby idealna, żeby zbudować na niej domek na drzewie – zawołał z zadowoleniem Reynevan, stając z księciem tuż za dziewczyną. Ta odwróciła się do niego, przerywając swoje rozmyślania.
- Domek? – powtórzyła bez zrozumienia, a wyraz twarzy Jofre świadczył o tym, że i on nie ma bladego pojęcia, o czym mówi Reynevan.
- Ano domek – Uśmiechnął się ten szeroko, ale zaraz mina mu zrzedła i powiódł po pozostałej dwójce zawiedzionym wzrokiem. – Tylko mi nie mówcie, że nigdy nie budowaliście, bo nie uwierzę!
Oboje pokręcili głowami przecząco.
- No błagam. Jabłonki są idealne, no wiecie: rozłożyste gałęzie i te sprawy…
- Reynevanie, w pałacu miałem nieco inne zaję… - I zaciął się, kątem oka dostrzegając Andreę. – Od dziecka nieustannie służyłem księżniczkom i temu małemu loczastemu bachorkowi. – Parsknął udawanie, tłumacząc się. Idalia o mały włos nie wybuchła śmiechem, słysząc jego słowa.
Nie wierzę, że mówi tak o sobie – Ledwo panowała nad mimiką, odwracając się już do nadchodzącej księżniczki.
- Witajcie w mojej posiadłości, kochani! – powitała ich serdecznie.
- Zdradź nam, pani, jakim cudem twój ogród wygląda tak kwitnąco zimą? – zagadnął uprzejmie Jofre, skłoniwszy głowę przed majestatem. Z trudem się powstrzymywał od bezradnego prychnięcia, gdy uniżał się przed osobą, która w istocie jest nikim w porównaniu z nim samym.
- Cóż za doskonały żart słowny! – Andrea roześmiała się, wprawiając tym samym księcia w szczerą konsternację.
- Żart…?
- Chodźcie już lepiej, wszystko, co tylko chcecie, przy uczcie wam opowiem.
- Uczcie?!
- Zdumiony, śliczniotku? – Księżniczka mrugnęła do niego, teraz już sprawiając, że Jofre rozszerzył oczy w akcie zszokowania i osłupiał.
- Uważaj, bo się zarumienisz – mruknął do niego rozbawiony Reynevan, gdy ruszyli za Andreą w stronę dworku.
- Zabawne – warknął książę i obraził się śmiertelnie. Aż do końca dnia.
*
Sala jadalniana nie była wyjątkowo duża, ale za to zdecydowanie urządzona z rozmachem i gustem. Wszystko, od beżowego sufitu, poprzez mlecznobrązowe ściany, aż po podłogę z wypielęgnowanego mahoniu, utrzymane było w ciepłych barwach, dzięki którym przebywanie w tym miejscu sprawiało wyłącznie przyjemność.
Owalny, długi stół, stojący na samym środku, przykryty był czystym, prostym obrusem, haftowanym w rozmaite, kwiatowe wzory. Rzeźbione krzesła, obite czerwonym materiałem, świadczyły o tym, że gospodyni lubowała się w wygodzie, natomiast miękkie dywaniki i poduszki, znajdujące się pod ścianami, dobitnie to udowadniały.
Księżniczka zasiadła u szczytu stołu, po swojej prawicy sadzając Reynevana, natomiast po lewej stronie – Jofre. Idalia została zmuszona do siedzenia obok księcia, na co wyjątkowo nie miała ochoty, bo Andrea bez przerwy rzucała w jego stronę rozradowane spojrzenia. Zdziwiła ją nieco ta zmiana zainteresowań, bo do tej pory w ich zasięgu leżał raczej starszy z mężczyzn. Mimo wszystko kiedy tylko podano przystawki, jej humor znacząco się poprawił. Kolorowe sałatki, lekkie sosy, chrupiące grzanki – takie jedzenie podawano tylko na południu.
- To jak, moi państwo? – zagadnęła pani domu, uśmiechając się szeroko do zgromadzonych. – Może wina?
Nie czekając na odpowiedź, uniosła prawą dłoń. Na tę komendę prędko zbliżył się służący, ciemnoskóry, wychuchany i schludny, tak ułożony, że zdawało się to być aż nienaturalne.
- Czerwone wino z winnicy Tentaranell, półsłodkie, idealnie komponujące się z podanym właśnie daniem – oznajmił głosem nieco wysokim, lecz tak poważnym, jakby właśnie prezentował rasowego wierzchowca dla króla.
- Wyśmienity wybór, mój drogi – pochwaliła go Andrea, nakazując gestem, by nalał gościom.
- Więc, moja pani, dlaczego zdecydowałaś się nam pomóc? – zapytał prosto Reynevan, nie zapominając jednak o kulturze w gestach i tonie. – Czy nie jesteśmy dla ciebie kłopotem?
- Ależ skąd! – roześmiała się serdecznie księżniczka, ukazując rządek białych, drobniutkich zębów. – Ja osobiście gości uwielbiam, szczególnie gdy pomoc im nieść mogę. To naprawdę wspaniałe uczucie, wierzcie mi.
- Z pewnością. – Skinął głową, sięgając po kielich i puścił mimo uszu już niezliczony raz dziwny dialekt księżniczki. – Długo już tu mieszkasz, pani? Jak właściwie tak wspaniały majątek znalazł się w twoich rękach?
- Żona mego dziada z północy pochodziła, rozumiecie – nie byle jaka z niej kobieta była, to i majątki posiadała. Coś niecoś posiała, posadziła, dom wzniosła. A potem pojawił się mój przodek i zaczarował uroczą panienkę, zabrał do nas, lecz majątku nikomu nie oddali. Z ojca na syna przeszedł, a że teraz ciężkie czasy, to mojemu starszemu bratu podróży zabroniono. Dlatego też ja znalazłam się tutaj, odrobinę choć przygody zaznałam. A teraz na spółkę z ogrodnikami pielęgnuję ten istny cud natury, dziw nad dziwy, nigdy nie wyjaśnione zjawisko.
- Więc ty, pani, również tego nie pojmujesz?
- Niestety. Spójrzcie, pieczeń przyszła! Najprawdziwszy bażant z południa, kazałam kilka ich przywieźć, bym hodować mogła. Mam też w dalszej części ogrodu kaczki, kury i nasze wspaniałe lerime. Nie wiem, jak u was się zwą. Pawie? Hm, być może. No, śliczny, co tak smutno spoglądasz? Spróbuj pierwszy, mój młody paniczu. A nuż kiedyś twoja przyszła małżonka ci takiego poda?
- Taa.
Mniej więcej tyle do powiedzenia miał Jofre, zupełnie niekulturalnie i nieetycznie zapychając sobie usta soczystym mięsem, po którym posmak kolendry i gorczycy zapadł na długo w jego pamięci.
*
Srebro błysnęło dokładnie w momencie, gdy kobieta odwróciła głowę, by spojrzeć na synka. Jego oczy, dotąd rozbawione, gwałtownie stężały i przeniosły się na ojca. Kobieta poczuła piekący ból dopiero po chwili. Ostrze wysunęło się spomiędzy jej żeber, tak celnie i precyzyjnie, że nie rozcięło skóry nawet o kolejny centymetr. Ale cel osiągnęło – utkwiwszy na moment w sercu, szarpnęło nim, rozcięło agresywnie niczym kły dzikiego zwierzęcia. Kobieta osunęła się na kolana, nie wydając ani jednego jęku. Jej oddech zaczął po chwili się urywać.
Klęczała, wspierając się rękoma o trawę, którą coraz szybciej zraszały krople krwi, przeradzając się w kałużę. Blondwłosa z trudem uniosła głowę i spojrzała z cierpieniem i pewnym rodzajem wyrzutu wprost w oczy męża.
- Dla...czego? – wyszeptała chrapliwie, czując, jak każdy jej mięsień poczyna drżeć.
- Nie zrozumiesz – szepnął dziwnie obojętnie.
Chłopiec stał nieruchomo, choć jego dusza zdawała się rozrywać na strzępy. Chciał biec do matki, wykrzyczeć jej, że to tylko dziwny żart, żeby przestała udawać, że tata... on by nigdy...
- Mamo... – pisnął głosem przesiąkniętym bólem. – Mamo, co się dzieje?
Kobieta powoli przekręciła szyję w stronę syna. Jej wzrok mówił tak wiele, że mały książę nie potrzebował żadnych słów. Zachłysnął się nagle powietrzem, wiodąc przerażonym wzrokiem za łzą spływającą po policzku matki. Ojciec podszedł do  niego i stanowczym gestem nakazał mu odejść.
- Masz milczeć, synu. Do końca twego życia – oznajmił spokojnie, pchnąwszy chłopca do tyłu.
Mały zatoczył się i spojrzał w oczy ojca ze szczerym przerażeniem. Potem przeniósł wzrok na matkę, pod którą ugięły się ręce. Uderzyła o trawę, a jej jęk głucho stłumiła ziemia. Chłopiec nie wiedział, co robić. Cofnął się bezwiednie, odwrócił i zaczął iść. Powoli, drżącym krokiem, potem coraz szybciej i szybciej, aż w końcu puścił się pełnym pędem, potykając raz po raz o kamienie na ścieżce.
*
Chciał się obudzić. Musiał się obudzić. Przecież to powinien być koniec, koniec, już, teraz. Koszmar zawsze kończył się w tym miejscu.
*
Ojciec powiódł za nim wzrokiem, lecz nie powiedział nic. Blondwłosa królowa umierała, a tuż przy jej mężu stała inna postać, smukła, błękitnooka i zabójczo piękna.
- Teraz, cesarzu, nasze dzieci nie będą mogły połączyć się węzłem małżeńskim, gdyż zrobimy to my. Jak tylko nadejdzie stosowny czas…
*
Dziwny, przeciągły pisk przedarł się przez ciszę świtu, zrywając księcia z łóżka. Nadzwyczaj rozbudzony zrzucił z siebie brązową, atłasową pościel i pobiegł do okna, potykając się o wyrzuconą przypadkiem poduszkę. Podniósł się szybko z klęczek, mrużąc oczy na widok złotego światła, które dotknęło jego oczu zbyt raptownie. Jofre odsłonił szerzej zasłonę, wyglądając za okno i przeczesując wzrokiem ogród. Nic, zupełnie nic się nie działo. Ale on i tak mógłby się założyć i o samą Ostię, że krzyk pochodził z posiadłości księżniczki Andrei, nie z jego snu.
Ze snu, który dręczył go od lat, a teraz poszerzył się o nowy, dziwny epizod. Nie rozumiał nic, ale dla stłumienia dziwnego poczucia niebezpieczeństwa przetarł oczy i odwrócił się tyłem do okna, spoglądając w bielutką, czystą ścianę, na której środku widniał duży i uroczy obraz. Dwoje ludzi stało naprzeciw siebie, wyciągając ręce, a cudowna gra świateł zwiastowała wschód. Oboje ubrani byli w dziwne, niespotykane i najwyraźniej zmyślone przez malarza białe szaty. Na ramieniu kobiety widniał dziwny tatuaż w kształcie błękitnego smoka, mężczyzna natomiast trzymał w wolnej ręce flagę, na której artysta namalował nie do końca zrozumiały napis.
Magia nigdy nie odejdzie, choćby świat legł w ruinach.
- Jofre, obudziłeś się już? – Usłyszał nagle za drzwiami ciepły głos Andrei. – Gdybyś był głodny, śniadanie jest już na stole.
Nie był głodny. Nie słuchał. Legł na łóżko, twarzą prosto w poduszkę, i westchnął bezradnie. Doprawdy, już myślał, że nikt nie zdoła go przekonać, by polubił innych władców. A księżniczka południowych krain zdawała się naruszać jego dotychczasowe poglądy, całą swoją otwartością łamiąc wszelkie kanony.
- Ej, książulku… – Dobiegł go jeszcze zaspany i ponury głos Idalii. – Wszyscy wiemy, że nie śpisz, ale jak ci się znudzi udawanie, to wpadnij na to śniadanie, bo twoja luba suszy mi głowę.
- No, autentycznie – dodał Reynevan, przeciągle ziewając. – Ale przynajmniej Maria ma się lepiej. Ponoć obudziła się nad ranem i…
- Reynevanie, wierz mi, że on ma to gdzieś.
- A, ta. Zapomniałem. No nic, idę coś przekąsić.
- Czekaj no. Pójdę z tobą.
Dopiero teraz Jofre poczuł, że kiedy ludzie przylepią do ciebie etykietkę „chłodny, nieczuły i mający głęboko gdzieś ludzkie nieszczęście drań”, może być ciężko.

*
Moją opinię zachowam dla siebie – chcę się dowiedzieć, co Wy myślicie o tym rozdziale ^^ Pisałam go na dwie raty i paczka M&M’sów dla tego, kto zgadnie, gdzie konkretnie przerwałam.
No, nieważne. Dziękuję wszystkim, którzy przetrwali tę miesięczną próbę czasu, nie zwątpili i gnębili mnie. Sama nie wiem, ile Was jest, ale i tak dziękuję!
A na zakończenie serdecznie polecam 40 kilometrów przejechanych wzdłuż wybrzeża (po kamieniach, błocie i innych duperelach) rowerem miejskim, ślęczenie nocą na tarasie i wsłuchiwanie się w genialne rozmowy pijanych plażowiczów oraz zostawienie przypadkiem otwartego okna, by obudzić się w towarzystwie komarów i dzieci, które o szóstej nad ranem koniecznie muszą trąbić na swoich ślicznych rowerkach.
Tak. Właśnie tak mijają mi wakacje :D

34 komentarze:

  1. Jestem, czekałam cierpliwie. O tak, to prawda, cierpliwość popłaca.
    Zmęczenie niestety uniemożliwia mi wyłapanie momentu, w którym przerwałaś. Może jutro mi się uda. Tymczasem: jestem pod wrażenie. A szczególnie fragmentu "zakątków". Nie spodziewałam się, naprawdę. Czyżby to była matka trojga uroczych panienek? Nie spodziewałam się tego absolutnie, z tego co pamiętam cesarz darzył jakimś głębszym uczuciem cesarzową. Teraz już przynajmniej wiem, dlaczego Jofre jest taki zamknięty w sobie. I jeszcze bardziej mi go szkoda, naprawdę.
    Coś mi chyba umknęło: dlaczego Shemar jest uwięziony? (Bo jest, prawda?) i gdzie się podział Ramon, a także Leithe z Homarem?
    Narobiłaś mi ochoty na kolejny rozdział.
    Obiecuję, że dziś w godzinach wieczornych wypowiem się obszerniej.

    Ścielę się,
    Psia Gwiazda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, mam pewne podejrzenia co do księżniczki Andrei. Mam nadzieję, że wkrótce nieco nam przybliżysz jej postać.
      Bardzo lubię Reynevana. Moim zdaniem to najbardziej wyrazista postać z Twojego opowiadania. Ten jego dowcip! Choć z przyjemnością zauważyłam, że Idalia trochę od niego podłapała.
      Jak już napisałam w poprzednim komentarzu - szkoda mi jest księcia. Nierozumiany, zamknięty w sobie mężczyzna, skrywający w głębi wielki sekret. Przykre jest to, że musiał być świadkiem zabójstwa swojej matki. Cud, że się nie załamał.
      Mam nadzieję, że Maria wkrótce wydobrzeje. Biedna dziewczyna, choć trochę sama sobie na to zasłużyła, opuszczając dom.

      Ścielę się,
      Psia Gwiazda.

      Usuń
    2. Dzięki wielkie za opinię ^^ No, Jofre to biedna, pokrzywdzona przez los istota, którą ja - sadystka - uwielbiam jeszcze bardziej krzywdzić. Mimo to widzę, że cieszy się sympatią czytelników i dobrze, bo o to też mi chodziło. Reynevan to klasa sama w sobie, chciałam wykreować go jako człowieka naturalnego, a przy tym szlachetnego i zwyczajnie dobrego. Cóż, nie wiem, czy mi się udało :P
      Hm, cholera. Co jest nie tak w Andrei? No powiedzcie mi? Kobietka szczęśliwa, radosna, przyjacielska i tylko mówi dziwacznie, a już jej ludzie nie lubią, no. XD Ta to mi się dopiero nie udała. Czyżbym przesadziła z jej pozytywnym nastawieniem do wszystkiego wokół?
      Dzięki raz jeszcze za komentarz!

      Usuń
    3. Cóż jest w niej takiego, iż jej nie polubiłam? No właśnie ta jej otwartość, radość... Nie chodzi mi o sposób wysławiania się, ależ absolutnie! Po prostu mam pewne podejrzenia i tyle...
      A skoro tajemnica moja się już wydała... Dopiero gdy Czekoladowa zwróciła mi uwagę, iż chciałaś ocenę nieszablonową. Ja niestety tego nie zauważyłam. Pytanie moje jest następujące: czy życzyłabyś sobie, bym przerobiła ocenę, czy może zostać już ta nieszczęsna szablonowa?

      Ścielę się,
      Psia Gwiazda.

      Usuń
    4. Ależ oczywiście, że może, przecież cię gryźć nie będę :D Tylko prosiłabym, byś się właśnie skupiła w niej na treści i nie streszczała mi rozdziałów, jak to często widuję (a czego mam serdecznie dość, bo swoją twórczość pamiętam XD), a napisała, co muszę poprawić, co jest dobre, a co ci nie leży :)
      Z góry dzięki i życzę powodzenia!

      Usuń
    5. Ocenę już mam napisaną, ale właśnie co do podpunktu treść mam pewne wątpliwości, dlatego też postaram się go zmienić i na dniach opublikuję ocenę.

      Ścielę się,
      Psia Gwiazda.

      Usuń
  2. Haha :D
    Zupełnie się nie spodziewałam!
    Wybacz, że rozdział czytam teraz, a nie wczoraj, ale już nie myślałam trzeźwo. Pisałam od rzeczy, robiąc przy tym najgorsze błędy ortograficzne XD
    Teraz jednak jestem hmmm... zaskoczona! Wydaje mi się, czy w zakątkach była matka tych księżniczek, z których najmłodsza musi być Idalią? XDDD
    Mój tok myślenia jest niezrozumiały :D
    Jeżeli chodzi o fragment o Shemarze to jestem kompletnie zagubiona. Przecież oni wszyscy byli na polanie a teraz skąd Shemar wziął się w więzieniu? Czy gdziekolwiek jest XD Szczerze mówiąc, mam jeszcze więcej pytań po pierwszym fragmencie. A co do podróży karocą... Cóż, przepraszam jeżeli cię obrażę, ale rzeczywiście czasami wszystko było trochę sztuczne. Błagam, nie gniewaj się na mnie. Po prostu raz było nierealnie, a raz cudownie. Skończyło się jednak dobrze i po przeczytaniu tego fragmentu zastrzeżeń innych nie mam ( niemal zapomniałam o tej niefortunnej rozmowie). W ogóle nie lubię tej księżniczki i zmieniać tego nie zamierzam. Nie podoba mi się babka i czuję, że będą przez nią kłopoty. Najbardziej podobały mi się chyba fragmenty o Jofre ^^ Wtedy, kiedy się obraził, albo mruknął ,,Taa.", albo po prostu zwalił się na łóżko. Było w nich coś szczerego. No, nie wiem jak to nazwać. Czułam, że ty to pisałaś, uśmiechałam się lekko i wiedziałam, że Jofre zachowałby się własnie tak :D
    Co do zakątków pamięci to przyznam, że jestem zaskoczona. W ogóle nie spodziewałam się, że cesarz zabił swoją żonę! I coraz bardziej żal mi Jofre :< Idalia póki co ma wszystkich w nosie i jego też, Andrea jest jakaś dziwna i z tego co widzę zaleca się do niego, a Rey w ogóle nic nie kuma XD Tak oto wszystko składa się na nieszczęsny los Jofreya.
    Nic to. Kończę, bo lecę rysować :D Ostatnio mam taki SZAUU na rysunki, że hej :D Tak Shauu, wiem, ze to będziesz czytać. To przez ciebie mam taką manię na Thorona i Nimnar XDDD
    Oj Imloth, biedaku ty. Już ja widzę jak sobie odpoczniesz na tych wakacjach. Oj, znam ja trudy obcowania z komarami. U mnie ci ich dostatek na polu :D
    Lecę, bo już całkiem się rozpiszę i co będzie?
    Powiem jeszcze, ze cię uwielbiam i ściskam i pa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :D Ja wam nic nie powiem co do zakątków, nic a nic. Nie powiem, czy to mama Idusi czy nie, w ogóle będę milczeć jak grób, chociaż wy już wszystko wiecie. Nie wiem czemu najpierw odpisałam na komentarz Shauu (chyba dlatego, że czytałam go jako ostatniego), ale gdybym o czymś zapomniała ci powiedzieć, zerknij tam, bo momentami pytałyście o to samo.
      Nie wiem, co może być nie tak ze sceną w karecie - ale nie mam zamiaru obrażać się za to, że było sztucznie :D Przeczytam raz jeszcze i pomyślę, co mogłabym zmienić. Każda opinia jest dla mnie bardzo cenna ^^
      A Jofre faktycznie mi obecnie najbardziej pasuje i największą przyjemność sprawia mi pisanie w jego osobie. Muszę jednak dbać, bym sama nie zaczęła się nad nim rozczulać, bo jeszcze zrobi się miły, a tego byśmy nie chcieli XD
      A sprawa Shemara wyjaśni się w przyszłym rozdziale, kiedy to będzie jednym z głównych bohaterów. Choć sądzę, że dopiero pod koniec. I czuję, że może mi wyjść długawy ten rozdział, bo będę chciała w nim duuużo zmieścić :D
      Mówiłam już, że co do zakątków nic nie zdradzę? Ano, pewnie tak.
      Także dzięki wielkie za komentarz! Opłacało się czekać? ^^

      Usuń
  3. Przeczytałam, jestem pro! :3
    Znaczy, czytałam już w sumie wczoraj, ale Ci mówiłam, że byłam martwa. Ale co tam. I tak potem znowu do 4 nad ranem oglądałam Hetalii trochę, trochę Clannadu, ale w końcu muszę zacząć te Kuroshitsuji, czy jak to tam leci. Dobra, dobra, wiem, znowu zaczynam gadać od rzeczy, amam skomentowac rozdział!
    Zacznę od tego, że kompletnie nie umiem łapać błędów. Po prostu jak jakiś jest to dupa, idę sobie dalej, a niech sobie będzie ten słodki, mały błą.
    Czytając u Ciebie jest tak samo, kurczę! A ja byłam kiedyś na ocenialni i oceniałam. Błędy, Imloth, błędy ludziom wypisywałam, ale teraz się rozleniwiłam i za nic w świecie nie chce mi się tego robić. Liczę, że u Ciebie zrobi to ktoś inny XD
    Może ja przejdę w końcu do treści,bo piszę jakieś farmazony z dupy wyjęte i nie wiem po co, ale co tam. Lubię pisać. Pisanie jest fajne, chociaż ostatnio zaczęłam pisać tak dziadowskie komentarze ( biedna Moore została pierwszą ofiarą :C) że aż wstyd mi się pokazać na blogspocie, łeee! :C Ale jakoś spróbuję się odnowić, bo kiedyś, pamiętam, były piękne czasy, gdzie Shauu czytywała notki krótsze od jej komentarzy, tak! Tak było, tak było! Ale niestyetym było i minęło, wrrr.
    Zacznijmy zatem od tego, że w ogóle zapomniałam, że jest ktoś taki jak Shemar. Matko boska, wiem, wiem, zgrzeszyłam, ale po prostu było go mało, rozdziały rzadko, a Shauu ma mózg w wielkości orzeszka i weź tu ze mną pracuj! Jak wejdziesz na gg mogłabyś mi wypisać kilka innych postaci, żebym się zorientowała?XD Przy okazji możesz je trochę opisać XD Dobra, przepraszam, nie będę, bo potem, że jestem dupa nie czytelnik skoro ludzi nie pamiętam. No ale sama przyznaj, że pojawiali się rzadko, a po ataku smoka i śmierci Teofila ([*] ku pamięci memu elffffofi :C) to już w ogóle zniknęli ludziska. Nawet nie pamiętam jak Shemar się znalazł w lochach, kto go porwał.. Musisz koniecznie rozwinąć jego wątek i wątek innych. W komentarzu powyżej słysze jeszcze o jakimś Homarze, Matko, BOSKO, jakim Homarze?! :C a może faktycznie ktoś taki był. Ktoś się może bawił z księżniczką czy coś? Czy tylko ja mam jakieś takie skojarzenia, hę? No nie pamiętam Homara ale kojarzy mi się, że któryś się z nią bawił. Albo może to wizja pobytu Ciri w Kear Morhen (dobrze napisałam?!XD) ? Boshe, komplikujesz mi życie, ale i tak uwielbiam Twoje opowiadanie, ech!
    Ty, patrz! Jak dobrze, że tak dawno nie było rozdziału, bo mam o czym pisać i się zastanawiać nad wszystkim co było, jest i będzie. Ty to umiesz sobie wyskrobać (lol, aborcjaXD) komentarzy ;_;
    Dobra, ale Shemar jest w lochu z jakaś krasnoludzką dziewoją, haha xD A ile ona godo i godo. ze ślunska pewnie i to godo.XD Dobra, nie odzywam się, bo jeszcze jakiś ślunzak to przyjdzie i mnie zbije za moje województwo, zwłaszcza, że jest tak blisko ślunska :c
    Straaasznie podobał mi się fragmencik w karocy! Po prostu oni wszyscy tam byli idealni, chociaż nie wiem jak zmieściła się Maryjka xD Ta księżniczka taka strasznie się dziwna wydaje, no bo jak można być tak miłym i serdecznym czy coś! Czy ona ich poznała, albo coś takiego...
    W ogóle! Gofer już musiał się prawie wydać, mówiąc o swoim wielkim patriotyźmie, jak to pomyślała księżna. A nie, sory! To jest księżniczka! Cały czas myślę, że to księżna..
    Kurczęta, blogspot nie ma jaj i musze rozdzielać komentarz XDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż wiesz co trochę nie pasowały mi jej słowa i ich forma. Bo brzmiała strasznie stara, jakby była starą babuleńką, anie młodą księżniczką. Np. ten fragment; "Republika żadnym zacofanym krajem, panienko, nie jest! Geografii się tam uczymy." Takim trochę też Yodą zawaliło, ale nie wiem czy miał to być specjalny efekt czy nie. O ile mi wiadomo szlachta, aż tak źle się językiem nie posługuje XDDD
    Opisy robisz naprawdę piękne! Takie kolorowe, płynne i idealnie wpasowane w całokształt, no! Od opisu ogrodu, aż po jadalnie wszystko było piękne i to nawet bardzo. Ja mam tak, że po prostu uwielbiam czytać o takich drobnstkach i najmniejszych szczegółach, a u Ciebie znalazłam rzeczy temu podobne, także jestem w raju :3
    Poza tym Reyek chciał robić dommek, haha! Jaki z niego fajny byłby tatuś! A mateńką Maryjka i byłyby śliczne, małe brzdące mieszkające na drzewie XD Poza tym stwierdzenia Gofra o Gofru- epickie XDDD! Nawet Idalia to zauważyła, oj, zauważyła, hihi :3
    Ale nurtuje mnie jedno. To Gofer w końcu powiedział Reykowi, że jest ksiąciem czy nie? Bo mi się zdaje że nie, ale tutaj Reycio mógł coś podejrzewać, zastanowić się, albo coś takiego. Przecież to mądry człek jest! Szkoda, że nie podałaś więcej żarcia. W sensie, że więcej potraw, bo ja o potrawach uwielbiam czytać, haha! Ale i tak mi się podobało, cała uczta i wszystko! :3
    A poza tym to jeszcze te zdanie "- Zabawne – warknął książę i obraził się śmiertelnie. Aż do końca dnia." - również świetnie pasowała do Goferka, haha. Normalnie idealnie i ogromne ukłony za GOFRAA! Normalnie jak ja go uwielbiam to ja nie wiem. Dlaczego zawsze ja lubię postacie, które innych denerwują? :C Ale to dobrze, więcej dla mnie MUAHAHAHAH!
    A poza tym to: ŁOOOOOOOOOOOOOOOO!
    Matka Idki, jak zgaduję to dziwka XDDDDD :C Jeśli dobrze zrozumiałam to wstrętny papa król wziął i zabił swoją delikatną, blondwłosą żoneczkę tylko po to by ożenić się z tą gupią cipą! :C Wrr, bo co?! Bo już Idka i Gofer nie mogą być razem?! Ja to tak zrozumiałam, ale pewnie coś źle kminię, tsa.. XD No, ej, wkurzyłam się, ale wiesz co...
    Wcześniej ojczulek Jofra wydawał się w porządku. Np. z tym, że wybrał Idkę jakby, słysząc, jaka jest pyskata i w ogóle. Przyjemny koleś sie wydawał. A teraz wszystko się walnęło i łeee!:C A może coś go zmieniło i to dlatego? Albo coś się stało, coś zobaczył, albo usłyszał?
    Kurczę, szkoda mi Gofra. On to teraz musi zrobić coś szalenie szlachetnego, albo cokolwiek, żeby odkupić swoje winy, łeee!
    No, ej, znowu, pacz! Powiedziała do niego księżulku, a Rey nic. To on w końcu wie o tymczy nie wie? uch, cuh
    Rozdział świetny! Dawno nie miała styczności z Twoją twórczością, ale jest już git XD
    No, także pozdrawiam Cię, Zygmuncie i czekam na jakieś ODP, MEEEEN! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konradzie, uwielbiam Twe komentarze :D Okej, okej. Opiszę ci wszystkich po kolei. Homar to Grellin, pseudoparodia Homera. Masz prawo go nie pamiętać, bo był postacią zupełnie epizodyczną ^^ Niziutki człowieczek, który lubił (brawo za pamięć) bawić się z Leithe, tą kurdupelicą. Jak Shemar znalazł się w lochach - nie powiedziałam, wyjaśni się to w krótce. Tak naprawdę to wcale nie są lochy, ale o tym szaa.
      Moja miła, szalejąca Szau. Macie zupełnie inne zdania z Moore o scenie w karocy, to weźcie się wreszcie dogadajcie :D Co zaś się tyczy języka księżniczki - to celowe. Pochodzi z zupełnie innego zakątka kontynentu, w gruncie rzeczy mówi innym językiem, a ten, którym się posługują to tak zwany "wspólny", czyli coś a la nasz angielski. To teraz tak genialnie zapodam historią, która wkrótce zawita na łamy bloga w podstronie i częściowo w opowiadaniu (w poprawionej wersji, którą stopniowo uzupełniam). Ostia i Riven były i są bratnimi państwami, wywodzącymi się z podobnych korzeni, więc posługiwały się takim samym językiem. Teraz się to może odrobinę zmieniło, ale jednak pewne wspólne cechy języka się zachowały, a że te dwa państwa są największymi na kontynencie, w sposób dość prosty ich język jest najpopularniejszym. Księżniczka jest z południa, więc jest to dla niej bardziej obce niż dla pochodzących z tych państw Reya i Jofre.
      Tak, wiem, nie umiem tłumaczyć, ale mniej więcej o to chodzi. A jeszcze sprawa tego, czy Rey wie, że Jofre jest księciem - nie, nie wie, a to, że Idzia zwróciła się do tamtego per księżulku... to przypadek. Dodam więc króciutki opis wyjaśniający, czemu Ryjek się nie skapnął.
      Muczos gracjas za komentas, moja blogowa sorello Shauu. XDD

      Usuń
    2. Aha,aha, okej to teraz wszystko mi się wyjaśniło XD
      Ale w ogóle cud, że chciało Ci się to wszystko czytać, bo po prostu wzięło mnie na biadolenie bezsensu to i sobie popisałam trochę XD Tsaa, nie ma to jak SZAŁOWA SHAUU, jak to mówili na ocenialni :C XD'
      Wzbogaciłam swoją wiedzę o Twoje państwa :DDD!

      Usuń
    3. No i ja też teraz trochę więcej wiem :D Ale po przeczytaniu komentarza Shauu mam mętlik w głowie XD Całe szczęście, Imlot wyjaśniłaś wszystko. Ale dziękuję bardzo Szałowej Shauu, bo ona pytała, ty, Imloth odpowiedziałaś, a ja już wiem :D Ależ poplątałam. Nic to. Ja osobiście nie mam zamiaru ustąpić, wybacz Im (wybacz za zdrobnienie :P) i będę się upierała, że w scenie w powozie coś mi nie grało. Zaraz lecę przeczytać ja jeszcze raz i napisać konkretnie co.
      Początek jest super, nie mam uwag. Ale tak gdzieś w środku coś się knoci. Po pierwsze, jak ciało może martwo podskakiwać, bo mnie to nurtuje? XD Właściwie, po kolejnym przeczytaniu całego rozdziału stwierdzam, że tym, co mi w nim najbardziej nie pasuje jest ta cała Andrea. No ja nie wiem dlaczego, ale jej nie lubię. Błagam, niech ona zrobi coś bardzo dobrego, zaprzyjaźni się z naszymi kochanymi wędrowcami, cudownie ocali Marię, albo ja nie wiem co. Po prostu potrzebuję przeczytać o niej jako o szlachetnej, dobrej i miłej kobiecie, bo w końcu ją całkiem znienawidzę :< A tego byśmy nie chciały.Oj, nie.
      Z tego co widzę, Shauu nie ma się czym martwic jeżeli chodzi o długość jej komentarzy. Jeszcze cie nie dogoniła :D Bardzo się cieszę, że w końcu dodałaś nowy rozdział, Imloth. Tylko mam mały problem, bo z twoją twórczością jest tak, że jak już coś opublikujesz to czytam po kilka razy, potem zastanawiam się, co będzie dalej, spekuluję, czekam, aż w końcu tracę nadzieję, że coś dodasz. Wtedy ty robisz takie BACH! i jest nowy rozdział. To irytujące, podczas gdy ja chciałabym czytać, czytać i czytać wszystko, co napisałaś :D Po prostu, uzależniasz XDD
      A jeżeli chodzi o ocenianie mojego bloga. Weeeeź! Po co mi to mówiłaś? Teraz się będę stresować XDDDDD Mam tylko nadzieję, że szybko ci pójdzie i się nie pogubisz :P No i gratulacje, że uwinęłaś się z poprzednim blogiem :D Na mnie czeka jakieś Dramione, za które zabierałam się z milion razy i kiszka XD Ech, nie zasnę przez ciebie :P
      Wiesz, teraz cały czas chodzi mi po głowie: ,, Ciekawe, czy już przeczytała ten rozdział? O kurcze, a jak przeczytała? On taki okropny jest! Nieee!!! A może jeszcze nie. Uff. Ale co sobie pomyśli? Matko, tam tyle błędów jest pewnie!".
      Tiaa. XD
      Przeżyję załamanie nerwowe XDDD
      Więc wiesz...
      To raczej nie fanfary powinny rozbrzmieć, ale marsz żałobny :D
      No dobra, koniec tego użalania się :P
      Udanych wakacji życzę ^^ :333

      Usuń
    4. Ty się nie nerwuj mi tu, tylko zmień czcionę w nagłówku, bo to "ł" mnie wkurza XD
      I nie zaczęłam czytać, kochanieńka, ograniczam ostatnio czas przed kompem do minimum. Dramione? Matko jedyna, nienawidzę tego połączenia mniej więcej jak... no nie wiem, już bym Drarry'ego wolała XDD
      No ty mi się tu nie uzależniaj! Na pocieszenie dodam, że dziś naskrobałam w zeszycie 3 strony A4, nie wiem jak to się do worda będzie mieć. ^^
      Niah. Nie umiem nijak zmienić tej sceny, ale będę dalej myśleć. A jak ciało może martwo podskakiwać? No, normalnie. Bez czucia. Ot, jak szmaciana lalka - dodać takie porównanie, coby bardziej obrazowo było? :D
      Za którym przeczytaniem, Moore droga, zaczniesz błędy widzieć? :P Bo jakoś tam sobie etapy dzieliłaś, ale już zapomniałam.

      Usuń
    5. Haha :D
      Poprawię, poprawię, mnie też wkurza XD
      No to ja czekam na kolejny rozdział! :3
      Dodawaj porównania, ja chcę czytać!
      A co do wypisywania błędów to ja sama nie pamiętam, kiedy je zacznę wypisywać :DDD Chyba ich nie ma w tym rozdziale XD No serio, coraz lepiej piszesz i nie mam się do czego przyczepić! :D
      A co do Andrei, to ja jej już chyba wcale nie polubię XDDD
      :3333

      Usuń
  5. A ja mam do tej księżniczki złe przeczucia. To znaczy, gdybym ja sama posiadała ogromny dworek, służbę wyedukowaną w winoznastwie (jest coś takiego? XD) i mnóstwo jedzenia, też pewnie bym ratowała bliskich śmierci podróżnych, ale mimo wszystko... podejrzana babka!
    Księciulkowi współczuję. Szkoda, że jego towarzysze niedoli nie zdążyli go całkiem rozgryźć - ludzie, jak możecie być tacy nieczuli, on ma w sobie więcej pozytywnych cech, niż sam chciałby przyznać. Z drugiej strony, jak się ma takiego arystokratę przed sobą, a nie w tekście, to możliwe, że jego... hm, charakterek zaburza nieco postrzeganie rzeczywistości. XD
    Ten opis ogrodu mnie zdołował. W sensie, tak to pięknie sobie wyobraziłam, a potem spojrzałam za okno... u mnie nawet trawa nieskoszona. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, gdzie dokładnie Cię rowerem wywiozło? :D Bo ja Dzieckiem Morza jestem i ciekawi mnie, czy może nie odwiedziłaś mojej małej ojczyzny.

      Usuń
    2. Ano widzisz, ja z kolei z gór pochodzę :D No ale jechałam sobie z Karwii przez Dębki czy jak im tam do Białogóry i z powrotem ^^ Czy nad morzem są jeszcze jakiejś miejsca, w które nie wkradł się chiński chłam koło plaż? :C
      A co do Andrei - NO LITOŚCI, aż taka zła jest? XD Przesadziłam z jej szczerzeniem się czy co?
      Joferek ma ciężkie życie i prawdopodobnie dość długi czas tak jeszcze będzie. Kto go tam wie, księżulka...
      Ja z kolei, pisząc go, patrzyłam na swój własny. Nieskromnie przyznam, że tak wypaśny jak w opowiadaniu nie jest, ale całkiem sympatycznie się nim inspirowało XD
      No to jak z tą małą ojczyzną? Wstrzeliłam się aby? :D

      Usuń
    3. Nawet nie to województwo! xD
      Myślę, że nie chodzi o samą Andreę, tylko... no, ogólnie się przyjęło, że jeśli bohaterów ratuje jakiś Bóg z Maszyny, to nagle się okazuje, że jego intencje nie są takie kryształowe. Już nawet ta myszka, która przygarnęła Calineczkę, koniec końców sprzedaje ją kretowi, już nie wspomnę o wiedźmie z piernikowego domku. :D Dlatego ja się do takich nieznajomych postaci nastawiam negatywnie, żeby przypadkiem się później nie rozczarować. Nie wiem, jak reszta. xD

      Usuń
  6. Witaj ;)
    Powiem szczerze, że trafiłam tu absolutnie przypadkiem, i że wcale nie zamiarowałam pozostać na Twoim blogu dłużej niż kilka sekund. Miałam nacisnąć czerwony krzyżyk i po prostu wyjść. Ale coś przykuło moją uwagę. Tym czymś były pierwsze linijki dwudziestego już rozdziału. Nie mam bladego pojęcia, o czym była mowa w poprzednich, lecz to nie przeszkodziło, by akcja wciągnęła mnie bez reszty. Wiesz, że piszesz magicznie? Że słowami zaklinasz każdego, kto je przeczyta?
    I mnie zaklęłaś...

    Nie bardzo wiem, jak mam się wypowiedzieć, wszak nie czytałam od początku, lecz ten jeden rozdział, zapewne niewielki wyrywek mającej jakiś głębszy sens całości. Chcę jednak skomentować, tu i teraz, nie za kilka dni, gdy nadrobię zaległości. Widzisz, tak to już jest, kiedy rzucasz urok ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi miło, naprawdę ^^ Jak widać mimo tego, że jestem mugolem, jakieś tam uroki rzucać potrafię. Przynajmniej tak twierdzisz ty :D
      W takim razie życzę miłego czytania całej reszty! Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, choć obiecać tego nie mogę.

      Usuń
  7. Hej!
    Nie chcemy Ci spamować rozdziałów ale mocno zależy nam żebyś to przeczytała i się odezwała =)
    Poszukujemy fajnych osób tworzących intrygujące historie i mających fajny styl pisania. Wprawdzie nie przeczytaliśmy jeszcze całości ( przynajmniej ja pisząca to w pocie czoła ^^ ) ale z tego co zdążyliśmy ( a przynajmniej ja ) przeczytać - super! W związku z tym chcieliśmy Cię zaprosić do gazety Bamaga tworzonej przez blogerów i amatorów pisania. Gwarantujemy profesjonalnych informatyków, betę reklamę i fajną gromadę ludków ;)
    Jakbyś była zainteresowana odezwij się na redakcja.bamaga@gmail.com to omówimy szczegóły i ogólny zarys zanim byś się zdecydowała.

    Pozdrawiamy i życzymy weny!
    Ekipa z Bamagi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Imloth droga, czytasz jeszcze Tajemnicę Wody, czy też kompletnie o niej zapomniałaś? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytywałam dzielnie, potem poszłam w zaległości ze wszystkimi chyba możliwymi blogami na świecie, a niestety Tajemnica Wody nie została wyjątkiem :P Teraz, jak widzę, opowiadanie już zakończone? Myślę, że uda mi się kiedyś do niego wrócić i dokończyć, dlatego epilogu nie tykam wzrokiem nawet! ;) A masz już jakieś plany na nowego bloga?

      Usuń
    2. Owszem, zakończone. :)
      Tak, mam, nawet dwa! Mogę ci podać linki, choć na razie niczego na nich nie ma specjalnego, bo muszę się rozkręcić dopiero. :)

      Usuń
    3. Podawaj, podawaj śmiało ^^ Z wielką chęcią zajrzę!

      Usuń
    4. http://szkarlatna-twierdza.blogspot.com/
      http://instynkt-lowcy.blogspot.com/
      Na tym ostatnim blogu nie ma kompletnie nic, ostrzegam. :P

      Usuń
    5. Ja poczekam, poczekam :) Tytuły jak dla mnie wyjątkowo zachęcające, myślę, że z treścią będzie to samo :D

      Usuń
  9. Gdzie jest nowy rozdział, no gdzie? :< Usycham wręcz z tęsknoty ;( :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisany został dawno temu, potem wybyłam do przyjaciółki, potem do Warszawy, potem nie miałam czasu nawet laptopa odpalić - a teraz stwierdziłam, że zmienię całe zakończenie, bo aktualne jest beznadziejne. Zaufaj mi, tak będzie lepiej dla nas wszystkich :D Ale postaram się sprężyć, jak nie dziś, to jutro coś wykombinuję. Pędzę oglądać Rodzinę Borgiów i się naweniać :3

      Usuń
    2. Naweniaj się nałogowo, ja Cię proszę, zrób to dla mnie :D Eee, wydziwiasz, Imloth, dobrze jest, lecisz z tym koksem! XD Nawet najgorszy rozdział w Twoim wydaniu jest cudowny. Czekam niecierpliwie, zacierając łapki z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

      Usuń
    3. Nawet nie wiesz jak mi miło słyszeć, że ktoś czeka ^^ Serial oglądnięty, czas wracać do roboty, nie? Postaram się nie wydziwiać (nie wiem, czy potrafię :c) i dodać jak najszybciej rozdział. Specially for you ^^

      Usuń
    4. No jak? For me też musi być special ;C
      ranisz mnie i moje bezdomne uczucia.

      Usuń
    5. No wracaj :D Potrafisz, potrafisz. A nawet jak będziesz wydziwiać to i tak będzie super :D Dla wszystkich będzie, Shauu :D :3

      Usuń