poniedziałek, 18 czerwca 2012

W zakątkach pamięci... [6]


Dzisiaj, w ramach przedsmaku nowego rozdziału, serwuję wam – zgodnie z życzeniem – ukochanego i jakże poturbowanego przeze mnie księcia Ostii. Jako bonus macie nawet zakątki w zakątkach, na dodatek podzielone, by potrzymać nieco w niepewności :3 Na dniach planuję nowy rozdział, bo jest prawie gotowy, ale obawiam się bezwenia i nie chcę na przyszłość pozostawiać Was bez nadziei na ciąg dalszy szybciej niż w miesiąc. Tak czy inaczej - miłego czytania!
PS Jeśli coś będzie dla Was niejasne, nielogiczne, aż zanadto niedosłowne - piszcie, proszę. Jestem tylko biedną autorką, która nie jest pewna, na ile może sobie pozwolić, by ktoś z zewnątrz uchwycił jej wizję ;)

*


Złoty kielich brzęczał przy każdym delikatnym uderzeniu bogato zdobionego widelca. Wino poddawało się wibracjom ścianek pucharu i falowało, pochłaniając uwagę chłopca, który zdawał się niesamowicie nudzić. Raz po raz wzdychał i poprawiał ciemne loczki, z braku ciekawszych zajęć obserwując reakcje trunku na dotknięcia kielicha w różnych wysokościach.
Wszystko wokół wręcz ociekało bogactwem: stroje służby, mieszkańców pałacu, a nawet zasłony w wysokich, łukowatych oknach. Ich karmazynowy odcień i delikatność materiału bawiły oczy władcy, który głośno i zdecydowanie niekulturalnie spożywał – czy raczej pożerał – śniadanie.
Udziec jagnięcia, obgryzione już kosteczki kurcząt, mnóstwo niedojedzonych warzyw i egzotyczne owoce. Chłopiec ukradkiem spoglądał na cesarza, wyliczając wszystko, co ten zdążył już zjeść. Wzdychał raz po raz, próbując zwrócić na siebie uwagę, jednak bezskutecznie. Siedem sióstr wystarczająco absorbowało władcę, zabawiając go i słodko paplając.
- Jofre, kochanie. – Usłyszał tuż koło swojego ucha szept matki i uniósł głowę. – Nie smakuje ci?
Kobieta była zawsze cichą, słabowitą osobą. Metaforycznie mówiąc, miała naprawdę ogromne serce, jednak sprawiało jej masę problemów. Wciąż chorowała, męczyło ją wyjście po schodach, a bladości jej twarzy nie skrywał nawet makijaż. Mimo to brązowe oczy błyszczały miłością, a diadem pięknie oplatał spięte w kok jasne włosy. Jak dawniej, kiedy była jeszcze w pełni sił.
- Smakuje, mamo – westchnął cichutko chłopiec, dziabnąwszy widelcem nadgryzione udko z kurczęcia. – Ale nie jestem głodny.
- Coś się stało? – zapytała z troską. Książę pokręcił przecząco głową i zmusił się do przełknięcia kolejnego kawałka nieco suchego mięsa.
- Nic, mamo – odparł wymijająco i rzucił szybkie spojrzenie na ojca, po czym powrócił do jedzenia. Kobieta uśmiechnęła się pogodnie i troskliwie, kładąc dłoń na ramieniu syna.
- Gdybyś jednak chciał porozmawiać, synku, zawsze będę do twojej dyspozycji – zapewniła go cesarzowa, a gdy już miał jej odpowiedzieć, usłyszał podenerwowane chrząknięcie ojca i odwrócił w jego stronę głowę. Loczki podskoczyły zabawnie.
Ojciec i wszystkie siedem sióstr spoglądali na dziesięciolatka z uniesionymi wysoko brwiami – nawet ledwie roczna Leithe, siedząca na kolanach opiekunki.
- Synu, z kim rozmawiasz? – zapytał poważnie cesarz, wycierając dłonią tłuste wąsy.
- Z mamą – odparł poważnie Jofre, wyciągając w jej stronę drobną dłoń.
Zastygł w bezruchu, bezradnie wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Przełknął cicho ślinę i spuścił wzrok, przygryzając wargi. Kilka najstarszych sióstr wykrzywiło pogardliwie wargi, a służące zachichotały w kącie.
- Jofre – rzekł poważnie ojciec, a wyraźnie udawany smutek przez moment zabłysł w jego oczach. – Matka nie żyje, wiesz przecież.
- Ale... ona tu była... – szepnął chłopiec, z trudem łapiąc powietrze, po czym skulił się na krześle i zaczął pospiesznie zjadać śniadanie.
Chciało mu się płakać, ale musiał być silny. Wyrośnie na dzielnego księcia, który obroni każdego i nie dopuści do tego, by jego dzieci były wyśmiewane. Będzie dobrym władcą, obejmie tron Ostii po śmierci ojca i zadba o każdą z sióstr, choć one dziś go nie szanują. Pokaże im, że człowiek potrafi być silny pomimo wszystko.
Z tymi myślami odszedł od stołu, grzecznie podziękował i udał się w stronę ogrodów. Jego miękkie buciki stukały obcasami o wypolerowaną kamienną posadzkę, a myśli błądziły gdzieś daleko od rzeczywistości.
Nie obchodziło go to, że wszyscy się z niego śmieją. Właściwie nawet tego nie zauważył – od niedawna zauważał bardzo mało uwag na swój temat. Zamknął się w sobie i nawet nie zdawał sobie sprawy, jak małomówny się stał. Milczał niemal zawsze, nie uśmiechał się wcale, a jeśli już – to w samotności i do ptaków.
I za każdym razem, gdy wkraczał do ogrodu, znów dręczył go dziwny sen na jawie, wizja, nieodparte piętno głęboko w sercu, jeszcze niezagojona rana. Wydarzenia ledwie sprzed miesiąca...

*

On, cesarz, stał oparty o jedno z drzew. Oddech miarowo rozbrzmiewał w ciszy przerywanej co pewien czas przez niejednostajny podmuch wiatru. Nikt nie spodziewałby się, że w jego sercu toczy się teraz najcięższa walka, że życie ma gorzki smak, będący niemal nie do zniesienia. Rozpiął kilka guzików krępujących jego opasły brzuch.
Ona, cesarzowa, roczyła drogą powoli, miękko, starannie wyważając kroki. Odkryte ramiona smagał wiatr, a jasne włosy łagodnie falowały, oddając się w jego ramiona. Był bezgwiezdny wieczór, tak wczesny, że niebo miało kolor jak przed burzą. Powietrze pachniało jaśminem i maciejką, było chłodne, orzeźwiające, cudowne.
Uśmiechała się.
W ostatnich przebłyskach światła brąz jego oczu wyrażał determinację. Z pozoru niewinne i miękkie, miały w sobie odblask grozy i mroku, bardzo niecodzienne i niebezpieczne połączenie. Mógłbyś śmiało rzec, że był zdolny zrobić wszystko. Wszystko.
Ona wciąż szła spokojnie. Nie bała się – nie miała czego. Znała ten ogród po czubki egzotycznych drzew, tak samo jak swojego męża. Był dla niej ostoją; jego ciepły głos, postura niedźwiedzia i czuły uśmiech każdego ranka sprawiały, że chciała żyć. Prowadzenie życia królowej było dla niej ciężkim brzemieniem, ale dzielnie je niosła. Miała dla kogo – wszystkie jej dzieci były warte każdego, nawet wymuszonego, uśmiechu.
Stanęła tuż przy nim i uśmiechnęła się, spoglądając prosto w czekoladowe oczy. Wiatr zakręcił jej włosami, które zaraz oplotły smukłe ramiona. Po jej ciele przebiegł dreszcz, gdy nagle usłyszała krzyk synka.
- Mamo!
Gdy odwróciła głowę, w jego oczach zagrało przerażenie.

15 komentarzy:

  1. Zdecydowanie za krótkie! Ale i tak straaaasznie mi się podobało, chociaż za mało dowiedziałam się o Jofku. Dzieciaczek, którego mamusia umarła na jakąś chorobę? Może coś z twarzą związane, że Joff się przestraszył,gdy ją zobaczył, albo coś. Na pewno spacerowała po ogrodzie po raz ostatni. A szkoda! Małe, słodkie biedactwo zamknęło się w sobie. Jejciu :C
    Nie mam co dużo pisać, bo po prostu jest króciutko, zwięźle i na temat w tych zakątkach. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, ale i tak zadowoliłam się zakątkami. Chociaż zdecydowanie ZA MAŁO! :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Excuse-moi, Shauu! Ale weź nie narzekaj, w porównaniu z pierwszymi Zakątkami te znacząco ewoluowały ^^ One nie mają być rangi rozdziału, bo bym nie wyrobiła chyba XD

      Usuń
  2. Hmmm... Jest genialnie :3
    Zgadzam się z Shauu, że zdecydowanie zbyt krótkie te zakątki! Biedny Jofre :P
    Nie dość, że nie miał matki, Idalia go sprała to jeszcze Ryjek poprawił.
    Oj, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy aby słusznie pochwaliłam tłuczenie go.
    Tak, słusznie ^^ Cos tam mu się należało. Chociaż Theo jest chyba lepiej niż kiedykolwiek.
    No proszę, ja już dotarłam do Theo, a nie napisałam jednej ważnej rzeczy. Imloth! No jak tak dalej pójdzie to ja sama nie wiem co zrobię! Nie będzie już pracy dla oceniających!
    Jeden jedyny, osamotniony błąd.
    ,,Ona, cesarzowa, roczyła drogą powoli, miękko, starannie wyważając kroki." - kroczyła :D Ale taki błąd to nic.
    Jestem ciekawa jak nie wiem co, kolejnego rozdziału!
    Ajajaj, wybacz jeszcze to:
    ,,W ostatnich przebłyskach światła brąz jego oczu wyrażał determinację." - jej oczu. Potem piszesz, że mogłaby zrobić wszystko. To chyba jej oczu.
    Nie ma to jak czytać Zakątki po raz drugi, podczas pisania komentarza :P
    Jakbym jeszcze coś złapała to napiszę :D
    Osobiście rozpływam się z zachwytu nad Twoim talentem. Gdzie żeś się chowała? Uwielbiam Twoje opowiadanie pod każdym względem. Podziwiam Twoją pomysłowość i ubóstwiam opisy. Po prostu jestem zachwycona!
    A tak w ogóle... to dużo było oczu w tej notce :D
    Tak mi się to rzuciło (akuratnie) w oczy.
    Nic to.
    Podoba mi się też, że czasami piszesz jedno zdanie zamiast akapitu. Kurcze, nie wiem jak to określić :D Ale Ty wiesz o co chodzi? :>
    Na pewno wiesz.
    Sprawia to wrażenie, jakbym czytała nie opowiadanie fantasy, ale wiersz. Nie wiem czemu, ale uwielbiam to!
    Co tu dużo mówić... JESTEŚ GENIALNA!!! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo oczu? Możliwe, ja zawsze bardzo się na nich skupiam :D Ale postaram się zniwelować, bo już ktoś kiedyś mi zwrócił na to uwagę. Tak czy inaczej, dziękuję bardzo za błędy i miłe słowa, aż mi się chce pisać, serio :3 Co zaś do słowa zamiast całego akapitu - lubię tak robić, lubię nadawać... hm... poetycznego wyrazu moim raczej epickim (od epiki, nie epickości XD) tworom.
      Jakby na to nie patrzeć, twoje uzależnienie same plusy mi przynosi, kobieto ;D Oby tak dalej, ha. A ja wkrótce nadrobię zaległości u Ciebie, jestem na dobrej drodze!

      Usuń
  3. te, bo cesarzowa to cheba kroczyła. i powiedz mnie, co też Goferek ujrzał, gdy matula wzrok na niego zwróciła? czyżby zoczył swe odbicie w jej oczętach i wystraszył się tak bardzo, że loczki mu dęba stanęły? xD wybacz mi o Pani, gdyż upały mózg mi lasują, więc powoli tracę zdolność pisania konstruktywnych komentarzy. poza tym znalazłam kolejną perełkę blogową i humor mam arcy przedni :P wyślę Ci linka, co byś miała rozrywkę ;) może najdzie Cię ochota na arcy głupi rozdział ^^ chyba resztę wieczoru spędzę w wannie albo lodówce :P umiesz czarować? wyczaruj mi deszcz i rześkie powietrze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blog był mega, mówię ci ^^ I nie, Goferek jest zbyt śliczniasty słodziasty i w ogóle, by swojego odbicia w matczynch ocach się bać :D To ma raczej głębsze podłoże. Czarować nie potrafię (choć kolega twierdzi, że jestem elfem... dobry żart), ale postaram się coś wykombinować. Na jutro pasuje? :D A ja właśnie z basenu wyszłam i jestem z siebie zadowolona, bo pokonałam upał!

      Usuń
  4. Już? Może nie powinnam odbierać sobie przyjemności z czytania i zostawić te parę rozdziałów, co? No nic, przede mną jeszcze 21 nietkniętych blogów, wraz z gromadą niedoczytanych ^.^"
    Chwila moment, wybacz mi moją komentarzową otwartość. Przecież mnie jeszcze nie znasz. Jam jest Nova, mały i wredny chochlik, który przyciągnięty jakimś spisem trafił do Twojego bloga, przyczepił się do niego i teraz nie puści. Nie próbuj mnie wyrzucić, bo Ci ten pomysł wyperswaduję z głowy, ewentualnie przykleję się własną wersją Kropelki. Koniec przedstawiania się.
    Co ja miałam? Już pamiętam. Lepiej zacznę od paru spraw, zanim mi wylecą z głowy. Mogłabym prosić o ciut ciemniejszą czcionkę? Moje kombinacje z ekranem, aby była dobrze widoczna, przerastają wszelkie pojęcie. Poza tym, mam dwie sprawy, które wywołały lekką dezorientację podczas czytania. Pierwsza dotyczy rozdziału czwartego, gdyż nie wiem skąd tam się wziął "Rozdział 7". To jest jakiś fragment, który magicznym sposobem tam trafił, czy może coś innego? Druga dotyczy rozdziału piętnastego. Czy napis: "What A Wonderful World" też do niego należy, a może to kolejna magiczna sztuczka?
    To tyle, a teraz do właściwego komentarza. Znając życie i moje szczęście do limitów pewnie będzie ich więcej.
    Przyznam, że moja intuicja ostatnio podpowiada mi różne rzeczy, które okazują się prawdą. Chyba wchodząc na Twojego bloga nie wczytywałam się zbytnio w opis, który umieściłaś w spisie (bodajże w posegregowanych), ale coś mnie tchnęło i skierowałam się w Twoją stronę. Co dziwniejsze zaczęłam to czytać. Może dla Ciebie to nic nadzwyczajnego, ale ja byłam w takim stanie, że rzuciłam wszystkie blogi na bok, mając ich serdecznie dosyć, a tu taka niespodzianka. To, co przeżyłam na początku można przyrównać do mojego zachowania podczas pierwszych odcinków mojego ukochanego anime. Widzę, droga Imloth, że poczucia humoru Ci nie brak, a ponad to jesteś kolejną osobą, która lubi bawić się imionami i nazwiskami. Muszę przyznać, że już chciałam wyskoczyć w komentarzu z odpowiedzą na pytanie z sondy, że chcę pana o wdzięcznym imieniu Yorshkrunsquarkljolnerstrink. W porę zauważyłam, że chodzi o zakątki. O ile scena w tej knajpie mnie powaliła (a leżałam na łóżku), to o tyle to imię rozłożyło mnie na łopatki. Na domiar złego przywróciłaś mi dobry nastrój, większość chęci i uwolniłaś spod jarzma smutku. Normalnie oskarżę Cię za to w sądzie, a jako karę dla Ciebie będę wymagać dożywotniego zapasu weny, chęci, pomysłowości i radowania mych oczek nowymi rozdziałami tutaj. No, ale wracając do rzeczy. Powiem Ci, że żadna z przedstawionych tutaj postaci nie stała się moją ulubioną. Kiedy zaczęłam darzyć większą sympatią jedną, to pojawiała się druga, a ta pierwsza zaczęła robić rzeczy, które mnie od niej odciągały. Sprawa zaczęła się jeszcze bardziej gmatwać, gdy nadciągały coraz to nowe osobistości, a te stare znowu usilnie starały się mnie zaciekawić. W ostateczności stwierdziłam, że lubię ich wszystkich i kropka. Masz naprawdę niezwykłą zdolność do tego, by tworzyć rozmaite postacie, które są jedyne w swoim rodzaju, a zarazem czymś przyciągają. Żal mi Theo, że musiał nas opuścić, ale jak dla mnie to przeprowadzi on jakąś reinkarnację i wróci w postaci żuczka lub czegoś tam innego i będzie nawiedzał biednego Reya. Jeśli się mylę, to trudno, będę żyć nadzieją, że jeszcze się pojawi, bo to jakoś nie zabrzmiało jak ostatnie pożegnanie. Co do samego Reya to nie wiem co myśleć. Raz jest wielki i wspaniały, powali każdego swoim gadkami (dlaczego on się przedstawił jako kobieta?!), a z drugiej strony robi rzeczy, których zrozumieć nie mogę i chyba nie chcę. Nie, nie zamierzam opisywać każdego z bohaterów. Nie ma mowy. Szczególnie, że nie pamiętam większości. Elfy i teatralną grupę widzę jak przez mgłę. No dobra, elficką bandę to jeszcze rozróżnię, ale tych drugich to za Chiny. Mam krótką pamięć do imion, a jak ktoś mi się tak rzadko pojawia to tylko mętlik w głowie wywołuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przechodząc dalej. Jofre. Nie no, księcia sobie nie daruję. Od początku zastanawia mnie jedno. Dlaczego to imię kojarzy mi się z "Grą o tron" i jeszcze z tym wybitnie nieprzyjemnym dzieciakiem? Przyznam, że on mocno mnie zainteresował. Muszę przyznać, że pomysł stworzenia takiego nieporadnego życiowo księcia, który nagle zostaje zmuszony do posmakowania życia, jest naprawdę czymś niezwykłym. W końcu to dobry dzieciak (chwila, on ma dwadzieścia parę lat, tak?), co pokazuje nam ten zakątek, a nakazanie mu tego wszystkiego sprawia, że naprawdę w moich oczach rośnie. Zastanawiam się co z niego przez to wyrośnie, jeszcze w towarzystwie Reya. No, a skoro mowa już o tym żołnierzu to ciekawi mnie jego reakcja na pochodzenie Jofre. Biedak powinien dostać od niego solidnego kopniaka, aby rzeczywiście mógł się stać tym dobrym cesarzem (dziwnie to zabrzmiało). Jednak sam Jofre zainteresował mnie na tyle, że poczułam niedostatek podczas jego opisu jeszcze na dworze. Tyle rzeczy mogło tam zostać ujawnionych, tyle uczuć, a było tak krótko. Przyznam, że ten zakątek to zrekompensował, ale nadal chcę więcej XD Niedosyt czuję i to jeszcze wobec Iduś, którą ominę, bo wolę zostawić swoje domysły wobec niej dla siebie. No i chwila moment, gdzie była straż na dworze w Ostii? Jofre sobie przemierza komnaty, a ja tam chyba żadnego strażnika nie widziałam, a Ci służący to normalnie jak duchy. Jednak sama kreacja bohaterów to nie wszystko. Ty mnie po prostu rozwaliłaś opisami. Widać z nich, że masz sporą wiedzę na temat pisania takiego typu fantasy i wprost wyczuwa się ilość książek, które chyba wchłonęłaś wraz ze sposobem prezentowania świata. Owszem, w pewnych miejscach czegoś mi brakowało, ale jak zaczęłaś dodawać te wszystkie dodatki, że tak to określę, to Ci wybaczałam z całego serca. Mimo to widzę tutaj połączenie średniowiecza z czymś na kształt współczesności, w pewnych miejscach to się nawet trochę gryzło.
      Powiem tak, stworzyłaś świat, niezwykłych bohaterów i historię, która powoli porusza się do przodu w swoim swobodnym i ustalonym ruchu. Nadal nie wiem o co tutaj chodzi, ale po prostu widzę w tym jedynie życie, przeplatane jakimiś zdarzeniami i to jest coś niezwykłego. Oczywiście pojawia się też tutaj niejakie Przeznaczenie. Przyznam, że nie przypomina żadnej instrukcji, a bardziej małe stworzonko, które wtrąci się od czasu do czasu w czyjeś życie i to jeszcze z tylko określonej przez siebie grupy.
      W każdym razie jestem tą historią wprost oczarowana i czekam z niecierpliwością na dalszą część.
      Nie wiem czy już znasz rozwiązanie tego problemu, ale widziałam tutaj informację odnośnie Twojego drugiego bloga. Komentarze można jak najbardziej tam wstawiać, ale trzeba wejść w ustawienia, posty i komentarze, a następnie ustawić lokalizacje komentarzy jako wyskakujące okienko. Nie wiem czy opcja cała strona zadziałałaby, ale sama miałam podobny problem i po zmianie ustawień wszystko było w porządku.
      To tyle, do napisania i czekam na dalszą część ;)

      Usuń
    2. Wiedziałam po prostu wiedziałam. Nie ma co, kocham blogspotowe limity :D

      Usuń
    3. Dłuższego komentarza to ja w życiu nie widziałam, ale dziękuję z całego mojego serducha! :3 Szczególnie za zwrócenie uwagi na te czysto techniczne błędy, które wynikły z kopiowania rozdziałów, których wtedy było 20 (teraz je pokompresowałam), więc mylić mi się mogła i numeracja, i kolejność przez przypadek. Dzięki za zwrócenie uwagi, poprawię w najbliższym czasie!
      Co do opisu tego, co działo się w pałacu cesarza podczas napadu - znów masz rację! W ogóle o tym nie pomyślałam, także po raz setny przyjrzę się temu rozdziałowi, który był dla mnie jednym z najmniej przyjemnych i efektywnych podczas tworzenia, i postaram się coś jeszcze poprawić.
      Z natłoku bohaterów sama zdałam sobie sprawę nieco zbyt późno: poświęciłam każdemu zbyt mało czasu, by można ich było dobrze poznać. Ale mam zamiar naprawić to choć trochę, kiedy teraz rozdzieliłam ich i będę mieć nieco czasu na dogłębniejsze ich przedstawienie. No, chyba że znów nie oprę się pokusie i pozostanę przy Wielkiej Trójcy Ulubieńców, czyli Jofre, Idzi i Reynevanie :D Swoją drogą, imię Jofre jest zupełnie niezwiązane z "Grą o tron" - o ile książkę doczytałam do momentu, w którym ów Joffrey się pojawiał, nawet zdążył ujawnić swoje sadystyczne i egocentryczne zapędy... nie dałabym mojemu książęciu imienia kogoś takiego. Zaczynając to opowiadanie, byłam świeżo po oglądnięciu HBO-wskiej "Rodziny Borgiów", a podczas pisania pierwszego rozdziału z cesarskim synem w roli głównej, kończyłam książkę o tym samym tytule. Dlatego Jofré Borgia to lepszy kierunek ku genezie jego miana :) Choć i tak niedoskonały, ale nie będę naprowadzać na inne tropy!
      Mieszanie średniowiecza ze współczesnością to problem, z którym od zawsze się borykam. Po prostu nie potrafię (jeszcze) inaczej - to trochę naturalne, że nie jestem w stanie oddzielić świata, w którym żyję, od tego, który tworzę.
      Tak czy inaczej - raz jeszcze wielkie dzięki za konstruktywną opinię! Wiesz, jak człowiekowi humor z ranka (słowo "ranek" w okolicach 10 to chyba już nieodpowiedni zwrot) poprawić :)

      PS Weź mi zdradź, czemu ja widzę Izayę na Twoim avatarze. To moje złudzenia po Durararze czy co? XD

      Usuń
    4. Wybacz, mam skłonności do rozpisywania się w komentarzach, a skoro miałam za sobą tyle rozdziałów, to raczej wątpię, abym mogła się powstrzymać ^.^" "Grę o tron" tylko oglądałam, a znając moją pamięć do imion to wszystko mogło być możliwe. W każdym razie na pewno nie widzę w nim tego samego osobnika, a raczej jedną z jego bardziej pozytywnych wersji. Chyba trochę pokręciłam :D Z "Rodziną Borgiów" w życiu do czynienia nie miałam. Moja znajomość HBO ogranicza się jedynie do internetu, ale jak patrzę na filmweb to może i coś z tego będzie. Dziękuję, nawet za nieświadome polecenie :D
      Powiem, że dodawanie tej współczesności sprawia, że ta historia jest ciekawsza. Bohaterowie robią sobie tutaj żarty :) To były tylko takie małe fragmenty, które chyba nikomu nie zaszkodziłyby. W końcu stworzyłaś wspaniały świat. Zresztą lepiej iść w tę stronę niż bawić się w nadmiar średniowiecza, a potem gubić się przy stroju ^^" Stare czasy...
      Jeśli u mnie ranek rozpoczyna się około 12 (dzisiaj wyjątkowo wcześniej) to nie wiem czy to taki nieodpowiedni zwrot :D
      Dlatego, że to jest Izuś-smaa? :D To jakiś mój stary avatar, który na blogspota jest chyba trochę za duży...

      Usuń
    5. W takim razie Izayę na drugim końcu świata po tym kapturku rozpoznam *.* Choć i tak moim ulubieńcem z niewiadomych przyczyn (dobra, wiadomych - ale tego nikt chyba nie pojmie) stał się Shinra.
      A Rodzinę Borgiów z całego serca polecam, choć nieco od historii odchodzą, serial jest świetny :3 Akcja, romanse, krew, zdrada... wszystko, czego dusza zapragnie.
      U mnie ranek tradycyjnie zaczyna się o 7.30, coby na lekcje zdążyć, ale... jakieś takie odstępstwo od zasady nastąpiło XD Swoją drogą, ty masz jakiegoś swego własnego bloga? ;>

      Usuń
    6. Shinra? On mnie przeraża tym swoim rzucaniem się na Celty. Jednak przydałoby się wrócić do DRRR, bo już nawet nie pamiętam, przy którym odcinku stanęłam.
      7:30? To i tak późno, ja wstawałam jeszcze przed 6, aby zdążyć na autobus, ale nie polecam, szczególnie jak się idzie spać po północy XD
      Własnego? Miałam, ale jestem już zmęczona pisaniem blogów i zostawiam sobie jedynie adres na ewentualny powrót. W gruncie rzeczy zostałam tylko z graficznym ^^"

      Usuń
  5. Nova zawsze daje takie długaśne komentarze, które się nie kończą : )
    Ale w sumie, bardzo króciutko napisałaś. Nie zdążyłam się wczytać, a tu koniec. Jofre rozmawiał z duchem matki, oj tam, oj tam, każdemu może się zdarzyć. Ja rozmawiam z Michałem Duchem mieszkającym w Ścianie. (xD)
    Jakie to są miękkie oczy? Zastanawiam się nad tym i nie umiem sobie wyobrazić miękkich oczu :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział ukończony, czeka tylko na odpowiedni odstęp czasu, więc postaram się jego długością nadrobić ^^
      Kim jest Michał Duch ze Ściany? O.o Przedstaw bliżej jegomościa, bo mnie zaciekawił niezmiernie! :D
      Miękkie oczy? Hmm... mam na myśli łagodne, głębokie, o takim właśnie delikatnym, ja wiem - aksamitnym? - wyrazie. Z tego co pamiętam, to opisując Jofre użyłam podobnego zwrotu, więc może automatycznie mi się z tatulem skojarzyło ;)

      Usuń